strony

środa, marca 27, 2013

Z MĄDROŚCI BARNEYA STINSONA


Jakby to było wczoraj, pamiętam siebie stojącą w różowo-fioletowym zimowym kombinezonie i rękawiczkach na sznurku, z buzią równie szeroko otwartą i oczami jak 5 złotych wgapiającą się w rząd lalkowych bobasów z lśniącymi puklami. Pamiętam też jedno zdanie wypowiedziane przez mamę: Za duży wybór!. I to, że zdecydowałam się na tę w różowej sukience i dałam jej na imię Klaudyna.
Dafaq^^

I to był pierwszy mój poważny wybór! A lala wciąż siedzi gdzieś na pudłach w garderobie i jest symbolem mojego dzieciństwa. 

Jakiś czas temu, kilka sekund po tym gdy ciekawa okazja czmychnęła mi koło nosa, uderzyła we mnie  i zwaliła z nóg myśl, że taki mały, głupi wybór może zaważyć na całym moim życiu. Może trudno sobie wyobrazić, jak znacząco mógłby na mnie wpłynąć wybór lali, ale codziennie podejmujemy mnóstwo małych decyzji, na które nawet nie zwracamy uwagi. Taka sytuacja sprzed kilku dni:

- Iść czy nie iść? - robię wyliczankę Wpadła bomba do piwnicy, napisała na tablicy... Wypadło iść. - No to nie idę.

Te małe wybory podejmowane każdego dnia mogą mieć cholernie wielki wpływ na nasze życie, czy chociaż na wspomnienia. W takim właśnie klimacie utrzymany był najnowszy odcinek How I met your mother (btw, ten serial jest coraz bardziej żenujący), gdy Barney po swojemu namawiał Teda na szaloną noc i powiedział coś o tym znaczeniu: Co będziesz opowiadał dzieciom za 20 lat? To, że przesiedziałeś wieczór na kanapie czy że przeżyłeś noc swojego życia? 




I ta pierdułka, to moje no to nie idę może też miało jakiś wpływ. Pewnie nie, ale gdyby jednak, to już się o tym nie dowiem. A ja wygodnie schowałam się w swojej strefie komfortu i na zawsze straciłam okazję. Tak więc gdy następny razem wieczór przed wyjazdem złapie mnie poczucie, że nie chce mi się nigdzie ruszać albo będę próbowała wymigać się od wieczornego wychodzenia z domu... muszę pamiętać, że najpiękniejsze rzeczy dzieją się po przekroczeniu magicznej bariery strefy komfortu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz