pinterest.com |
A co z resztą? Co z nami wszystkimi, którzy chodzimy do szkoły, czytamy Ferdydurke i rozwiązujemy logarytmy, żeby pójść na studia i znaleźć pracę? Seriously? 7 miliardów takich samych scenariuszy. 7 milionów mrówek, każda podobna do siebie i niezauważona, zaraz zastąpiona przez następną mrówkę, która, gdy była jeszcze larwą, też marzyła o tym, żeby zamiast pancerza, wyrosły jej skrzydła. Ciągle kołaczą mi się po głowie słowa ukochanej licealnej nauczycielki języka polskiego, mówiącej o tym, że jesteśmy młodzi, więc świat wydaje się leżeć u naszych stóp. Ale prawdopodobnie ockniemy się za -dziesiąt lat i okaże się, że bardzo się myliliśmy.
Nie chciałabym wpadać w jakąś depresyjną nutę, ale w gruncie rzeczy wciąż staram się odkryć siebie i byłoby bardzo pomocne, gdybym zrobiła to jak najszybciej. I nie traciła więcej czasu.
Wszystko przez to, że na studiach znów zaczęłam czytać. Liceum było karkołomne, gdybym chciała znaleźć wtedy czas na lekturę, musiałabym robić to w porze snu, czyli gdzieś od 03:00 do 06:00 rano. Albo zrezygnować z seriali. Powinnam była zrezygnować z seriali, ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałam. Bo okazuje się, że czytanie daje mi tyle przyjemności, ile potrafi niewiele innych rzeczy na świecie. I zdecydowanie wolę wyobrażać sobie sceny niż widzieć je podane na tacy na ekranie. Książki mną zawładają a ja chętnie oddaję się ich mocy do tego stopnia, że kiedy opuściłam zajęcia pewnego dnia, koleżanka całkiem serio zapytała:
- Nie było cię, bo czytałaś?
Odebrałam to jako komplement, chociaż niestety niezasłużony.
W tamtej chwili pomyślałam: a co, jeśli minęłam się z powołaniem? Co, jeśli nie mam odwagi poświęcić się temu, co mnie najbardziej kręci, nie patrzeć na innych, nie wyglądać celu na końcu drogi tylko po prostu tu i teraz robić dokładnie to, co lubię? Zawsze, zawsze, zawsze daje mi do myślenia ta historyjka znaleziona w czeluściach internetów:
Pewien amerykański biznesmen wybrał się do Meksyku. Będąc w wiosce na wybrzeżu, w małym porcie spotkał rybaka, który wrócił z ładunkiem bardzo dobrej jakości tuńczyka. Amerykanin zagadnął go:
- Ile trwały twoje dzisiejsze połowy?
- Och, niezbyt długo.
- A co robisz z resztą czasu?
- Śpię do późna, spędzam czas z moją żoną i dziećmi, chodzę na spacery, sączę wino i gram na gitarze z moimi amigos. Jestem bardzo zajętym człowiekiem, senor.
- Słuchaj, jestem doświadczonym człowiekiem biznesu i radzę ci, żebyś zaczął łowić więcej ryb.
- Po co mi więcej ryb?
- Po to, żebyś zarabiał więcej pieniędzy.
- A po co mi pieniądze, senor?
- Żebyś mógł kupić większą łódź i łowić jeszcze więcej ryb. A z zysków mógłbyś kupić więcej łodzi i zatrudniać rybaków. Dzięki temu mógłbyś otworzyć przetwórnię ryb, kontrolując zarówno surowiec, jak i produkt, a potem przenieść się do Mexico City, a może nawet do Nowego Jorku. Byłbyś człowiekiem sukcesu!
- Ile czasu by mi to zajęło?
- Jakieś 10-15 lat.
- Aha. To dość długo.
- Posłuchaj, wtedy przychodzi najpiękniejszy moment. Sprzedajesz dobrze prosperującą firmę i zarabiasz miliony, miliony dolarów!
- Miliony? A po co?
- Po to, żebyś mógł się wyprowadzić do nadmorskiej wioski, by spać do późna, spokojnie spędzać czas ze swoją żoną i dziećmi, chodzić na spacery, sączyć wino i grać na gitarze ze swoimi amigos.
- Ile trwały twoje dzisiejsze połowy?
- Och, niezbyt długo.
- A co robisz z resztą czasu?
- Śpię do późna, spędzam czas z moją żoną i dziećmi, chodzę na spacery, sączę wino i gram na gitarze z moimi amigos. Jestem bardzo zajętym człowiekiem, senor.
- Słuchaj, jestem doświadczonym człowiekiem biznesu i radzę ci, żebyś zaczął łowić więcej ryb.
- Po co mi więcej ryb?
- Po to, żebyś zarabiał więcej pieniędzy.
- A po co mi pieniądze, senor?
- Żebyś mógł kupić większą łódź i łowić jeszcze więcej ryb. A z zysków mógłbyś kupić więcej łodzi i zatrudniać rybaków. Dzięki temu mógłbyś otworzyć przetwórnię ryb, kontrolując zarówno surowiec, jak i produkt, a potem przenieść się do Mexico City, a może nawet do Nowego Jorku. Byłbyś człowiekiem sukcesu!
- Ile czasu by mi to zajęło?
- Jakieś 10-15 lat.
- Aha. To dość długo.
- Posłuchaj, wtedy przychodzi najpiękniejszy moment. Sprzedajesz dobrze prosperującą firmę i zarabiasz miliony, miliony dolarów!
- Miliony? A po co?
- Po to, żebyś mógł się wyprowadzić do nadmorskiej wioski, by spać do późna, spokojnie spędzać czas ze swoją żoną i dziećmi, chodzić na spacery, sączyć wino i grać na gitarze ze swoimi amigos.
I to jest to. Dlaczego by nie zacząć żyć w ten sposób? Może trzeba zdać sobie sprawę, że ambicje ambicjami, ale 7 miliardów ludzi czeka w kolejce, a ja przecież nie chcę spędzić życia czekając na coś, co się nie wydarzy. Z resztą, chyba odkryłam, że może i nie obraziłabym się za bycie sławną, ale naprawdę, żadnej satysfakcji nie dałoby mi bycie rozpoznawaną przez ludzi, którzy oglądają Trudne sprawy. W naszych wyobrażeniach sława jest czymś super, czymś co każdy pragnie, czymś jak władza i pieniądze. Ale to jest myśl tłumu, myśl stada owieczek, które patrzą na kogoś pokazywanego w gazecie albo na ekranie i myślą też tak chcę. Tylko że czym jest sława sama w sobie? Trzeba zapytać Joli Rutowicz. Chyba nie o to chodzi, prawda? Jak już być znanym, to za coś. Wniosek jest prosty, sława nie powinna być nigdy celem, tylko efektem ubocznym wykonywania swojej pasji. A i tak można skończyć byle jak. Wystarczy spojrzeć na ikony takie jak Marilyn czy Audrey. Wszyscy je kochają i noszą jako obrazki w naszyjnikach. A kto faktycznie obejrzał z nimi jakiś film, poczytał o życiu, wyborach i prawdziwej osobie kryjącej się za ładną, ekranową buzią?
Jak dobrze, że znów zaczęłam czytać książki. Nie znaczy to, że już nie marzę o byciu redaktorką Vogue'a, ale myślę, że wystarczył by mi jeden numer, symbolicznie jako świetne doświadczenie - na dłuższą metę to nie dla mnie. Cele młodości celami młodości, ale droga do nich też jest istotna. Najważniejsze, żeby za te -dziesiąt lat mieć poczucie, że niczego się w życiu nie żałuje, obojętnie czy spędziło się je na czytaniu, rysowaniu, podróżowaniu czy pisaniu. Ważne, żeby pozostać wiernym sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz