Mając do dyspozycji 6 długich godzin w pociągu można na przykład obejrzeć pół sezonu Gry o tron again. Można też pisać. Wczoraj sama sobie zaimponowałam wybierając to drugie ^^
Siedzę w pociągu do Poznania. Pociągi są super. Nie umiem
wytłumaczyć na czym polega ich fenomen, ale podróżowanie każdym innym
środkiem transportu nie ma tego czegoś,
czym może pochwalić się ta długa, grzechocząca kupa żelastwa na szynach, które
tak chętnie bywają rozkradane. Dafuq. Po co komu szyny?
Tak sobie myślę, że jedną z teorii pt. dlaczego pociągi są
takie fajne może być fakt, że mają tak długą historię. Początek XX wieku, rozprzestrzenianie się
samochodów, te sprawy… Czy przeciętny samochód na polskich ulicach przypomina
czymś te sprzed stu lat? Czymkolwiek?
Pociągi mają ten plus i minus jednocześnie, że bardzo powoli
idzie ich unowocześnianie w naszym kraju. Chociaż ok, oddaję honor, bo jadę
teraz w jakimś tworze XXI wieku, ale zdziwko. Nie ma przedziałów, jestem
rozczarowana. I jednocześnie pewna, że mam taki dizajnerski wagon tylko
dlatego, że należy do poznańskiego przewoźnika. Jeszcze w wakacje tłukłam się
na podłodze korytarza pod toaletami
jadąc z Gdańska przez jakieś 10 godzin.
W nocy. Gdzie się podział ten urok?
Przed chwilą przeszedł pan sprawdzający bilety. Chyba byłam
najbardziej uciążliwą klientką, na którą stracił najwięcej czasu. A wszystko
przez złośliwą legitymację, którą bardzo mądrze wepchnęłam do najwęższej
przegródki portfela i ku uciesze kontrolera przez 3 minuty szarpałam się z nią
nie mogąc jej wyciągnąć.
Tak sobie myślę, nie byłam nigdy na zachodzie kraju. Jasne,
zdarzało mi się przejeżdżać gdzieś w okolicach Wrocławia (nie jestem najlepsza
z geografii) w drodze gdzieś za granicę, ale nigdy nie byłam w tamtych
regionach docelowo. Nawet na głupiej szkolnej wycieczce. Się słyszy to i owo o
różnicach w kulturze, gospodarce czy przemyśle między wschodem i zachodem
Polski. Najprostszy przykład, pogoda. Chodząc w dwóch szalikach i mając takie
widoki za oknem czuję się co najmniej jak na Sybirze. Z tego co wiem, w
Poznaniu nie ma ani grama śniegu. To chyba jakiś raj, u nich da się chodzić po
chodnikach! I można się sensownie ubierać nie wyglądając jak bałwan.
Pomimo tego wszystkiego, lubię swój wschód. I jestem mega
zła, gdy słyszę twarde w brzmieniu przeinaczenia języka pochodzące z zachodu.
Właśnie to jest w polskim najpiękniejsze, ta wschodnia śpiewność! I dumna
jestem z tego, że na Lubelszczyźnie używamy najczystszej jego odmiany. Wiele
też słyszałam na temat ignorancji poznaniaków w stosunku do krain po drugiej
stronie Wisły. W sumie nie mam doświadczenia w tej kwestii, może wcale tak nie
jest a ja oceniam książkę po okładce, ale złości mnie to. Na jakiej podstawie? Że
lepsza gospodarka, drogi, turystyka bla bla bla bla? Jestem trochę egoistką i
pocieszam się, że mam artystyczną duszę i po prostu zwracam uwagę na inne
rzeczy. Lubię to, że zdarzają się nam częściej tu na wschodzie pierwotne,
zdziczałe krajobrazy. Jestem tradycjonalistką i podoba mi się ta wiejska gwara
w której rozmawiają moi dziadkowie a której czasami nawet nie jestem w stanie
zrozumieć. Uwielbiam słowiańską kulturę, ich mity, wierzenia, obrzędy, stroje,
przyśpiewki, niemalże wszystko i chyba dlatego też czuję, że Saga o wiedźminie
jest mi tak bliska, bo w dużej mierze opiera się na słowiańskiej, nordyckiej i
celtyckiej ludowości. Lubię to, że mam bliżej do Ukrainy i Rosji. Nie chcę się
babrać w politykę, chodzi mi o zupełnie coś innego, o wspólne kulturowe
korzenie.
Zachód się od tego odcina, jest bardziej kosmopolitanski.
Nie jest to całkiem źle, jestem bardzo ciekawa świata i otwarta na różne
kultury. No i nie przepadam za Lublinem na tyle bardzo, że nie zamierzam tu na
stałe mieszkać ani nawet dotrwać do końca studiów.
Ale lubię swoje korzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz