strony

niedziela, grudnia 30, 2012

CO BĘDZIEMY NOSIĆ NA GRZBIECIE, VOL.2.


To TRZEBA zobaczyć ;)



Christian Dior

Jak już wspominałam, Dior to moje drugie guru. Jestem mu wdzięczna, wierna i oddana za to, że w czasach, gdy Coco promowała eleganckie, ale proste i swobodne stroje, on, na przekór przed i powojennym standardom wnosił do projektów pełen smaku przepych. Zabawy formą, eksponowanie sylwetki na wzór gorsetu, pełna spódnica wąska w talii to wszystko mistrz Dior. 


Kolekcja Christian Dior - Pre Spring/Summer 2013 nie rozczarowuje. Minimalistyczna elegancja w połączeniu z esencją marki z zeszłego stulecia = miłość po grób. Gdybym miała odpowiednią objętość portfela, ubierałabym się tylko u Diora!




Pokaz ready-to-wear już nie był tak kolorowy (choć w tym wypadku to nie jest najszczęśliwszy przymiotnik). Było wiele elementów, które nie przypadły mi do gustu jak te dziwne, neonowe, przezroczyste cosie albo przesyt biurowych klimatów, ale, żeby oddać honor, Raf Simons zadowolił wszystkich po trochu, bo nie zabrakło elementów, za które od zawsze ceniłam projekty tej marki. 




Elie Saab

Tego gościa nie można nie uwielbiać lub chociaż nie znać po tym jak Blair Waldorf poślubiła Chucka Bassa ubrana w jedną z jego kreacji Couture Spring/Summer 2012.


Tymczasem jego kolekcja ready-to-wear na Spring/Summer 2013 jest po prostu estetyczna, ładna a co najważniejsze - można by w niej po prostu chodzić. To komplement, ale też jaka odmiana po Alexandrze McQueenie. Mnie osobiście odstraszają mocne kolory jak ten paskudny kobalt czy czerwień, ale zawsze jest błękit, nude i ecru.




Ulyana Sergeenko

Na koniec zestawienia jedyna kobieta w tym gronie. I od razu Rosjanka. Przy okazji jest człowiekiem renesansu, choć wydaje mi się, ze najbardziej jest znana z charakterystycznego wyglądu. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że Ulyana krąży po mniej więcej tej samej orbicie co Dita von Teese, ale jest świeższa i bardziej naturalna. Ja się z tym nie zgodzę, bo choć na pewno są elementy, w których image obu pań by się pokrywał, jak to, że urwały się z jakiejś innej epoki, to właściwie cel i środki ich wyrazu mało mają ze sobą wspólnego. Obie je uwielbiam i chciałabym mieć tyle odwagi.


Ulyana projektuje ubrania, w których sama chodzi, co robi z niej ewenement a szkoda, że nie jest to normą. W ten sposób sama jest swoją reklamą i cały jej wizerunek robi się mega spójny oprócz tego, że z założenia jest piękny. 

A to zajawka z jej pokazu Autumn/Winter 2012-13, bo (ku mojemu ubolewaniu) na stronie brytyjskiego Vogue'a nie ma nowszej kolekcji, więc prosto zakładam, że nie istnieje. Ready for the show?

 


Jak widać klimaty Carskiej Rosji grzeją posadkę. Hm, obiecuję sobie od miesięcy, że wybiorę się na Annę Kareninę. Nie ma opcji, żebym teraz nie wprowadziła tego w życie. Nawet wiem, jak się ubiorę <3>


Nagłówek z pinterest.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz