strony

piątek, grudnia 28, 2012

CO BĘDZIEMY NOSIĆ NA GRZBIECIE, VOL.1.


Przez te kilka dni między Świętami a Sylwestrem czas jest w jakimś zawieszeniu, którego nie da się odtworzyć w żadnej innej porze roku. Dom już niczego ode mnie nie wymaga, jest posprzątany, ma co jeść i będzie miał jeszcze przez tydzień a deadliny i sesja niby czają się gdzieś w mroku, ale skoro jeszcze nie wisi nade mną bat, to czym tu się przejmować. Żeby jednak nie przewegetować tego czasu wegetacji (tak naprawdę to skończyły mi się seriale), zabłysła mi żarówka nad głową, że po 24 grudnia dni stają się coraz dłuższe a od tego już mały kroczek do wiosny. W związku z tym mam czas i nabrałam ochoty na nadrobienie zaległości z Vogue.


Nie jestem redaktorem i nie chciałabym robić przeglądu wszystkiego, co się na rynku mody pojawia. XXI wiek toleruję z konieczności, ale nowoczesna nie jestem a na dodatek egoistyczna i wybredna = zatrzymuje się tylko nad tym, co mi się podoba + niektóre klasyki, które kocham, nawet jak dają ciała. 

Dobra, koniec gadki, przechodzę do ładnych obrazków <3>
Alfabetycznie.

Alexander McQueen

Gdyby ktoś zamierzał kłócić się ze mną, że moda to nie sztuka, rzuciłabym mu McQueen'em w twarz. Już raczej skłonna byłabym przyznać, że mniej w tym mody, bo niektóre projekty są tak piękne, że nadają się tylko na wystawę, która z resztą powstała. Mistrz Alexander jest moim osobistym guru i gdybym kiedyś zechciała parać się projektowaniem, życzyłabym sobie uwić gniazdko gdzieś pośrodku między nim a Christianem Diorem.

W kolekcji ready-to-wear Sarah Burton połączyła podkreślenie kobiecej sylwetki (czyli to co Patrycja lubi najbardziej) z (według niej) biurowym dress-codem i szczyptą charakteru marki. Dla mnie Butron jest cudotwórczynią. Te gorsety, krynoliny, koronki, powłóczyste suknie przenoszą na moment w zupełnie inne czasy. Zważywszy na nowoczesne elementy, są to czasy pod każdym względem idealne dla mnie. Ta-daa...!



Bądźmy szczerzy, mogę się gapić na tę kolekcję do następnego końca świata, ale nawet gdybym miała szansę, założyłabym coś z niej tylko na bal przebierańców.

Ojej. Gdy obok SPRING/SUMMER READY-TO-WEAR pojawiło mi się ALEXANDER MCQUEEN - PRE, nie mogłam się oprzeć. Tym razem nie widać inspiracji rodem z wojny secesyjnej, ale nie narzekam, bo pojawia się druga moja miłość - ponadczasowa elegancja. Okraszona szczyptą futuryzmu, który o dziwo nawet mi nie przeszkadza, bo wprowadzony jest z klasą i zachowuje kobiecość sylwetki. Całość jest dziwną mieszanką minimalizmu i przepychu i pomimo tego, że zdaję sobie sprawę z tego jak absurdalnie to brzmi, to efekt wcale nie jest śmieszny - każdy element pasuje do siebie idealnie tworząc mozaikę z charakterem.





Chanel

Podobno w tej kolekcji Karl zostawił tylko perły ze starego wizerunku marki. Tak w ogóle to muszę się przyznać, że mam wobec niej mega skrajne uczucia, bo uwielbiam ją i nienawidzę jednocześnie. Właściwie, to dom mody domem mody, chodzi mi o samą Coco. Jakim wydumanym prawem śmiała twierdzić, że wie, co zadowoli wszystkie kobiety? Wyrzuciła gorsety, jak mogła mi to zrobić! Nie zapomnę jej tego, ale wybaczam za prekursorstwo elegancji. 

A teraz mistrz Lagerfeld twierdzi, że wpuścił w projekty świeżość lekką jak podmuch wiatru. Może, ale są brzydkie. No naprawdę, nie przekonuje mnie to zgeometryzowanie, zniekształcenie sylwetki i wszechobecny pattern. A jak już coś zaczyna być ładne w formie, bo nagle uszyte jest z jakiegoś okropnego pikowanego materiału niczym kurtka, w której moja własna babcia chodziła jakieś 10 lat temu. I te buty, ueeee... Nawet gdyby było mnie stać na Chanel, grzecznie bym odmówiła. Kciuk w dół dla mistrza.



Tak jak w poprzednim przypadku zżerała mnie ciekawość i zerknęłam do Chanel - Pre rozczarowałam się tak bardzo mocno, że nie będę o tym wiele pisać. Wygląda na to, że ktoś chciał być na siłę oryginalny i tak jakby nie wyszło. Chanel, nie będziesz McQueen'em, więc się nie kompromituj. Kicz kontrolowany jest spoko, ale ten się spod kontroli wymknął.




Po czymś takim nie mogłam się oprzeć i zerknęłam w zajawki kolekcji Fall/Winter 2013 i na szczęście widać poprawę. To, co  jest wspólne z Spring/Summer to pattern. I cieszmy się, że tylko to. Bo kolekcja jest dziwna, naprawdę tak dziwna, że aż klimatyczna. Widzę tam połączenie inspiracji z mrocznego elfa, pensjonarki, kloszarda i arystokratki z Carskiej Rosji. Bajka! 




To be continued.
Co za dużo to niezdrowo, potrzebuję trochę czasu w samotności na spokojną kontemplację pomysłów projektantów jak-niby-mamy-się-ubierać-w-przyszłym-roku i jak-bym-zredagowała-Vogue'a-gdybym-mogła. 

PS. Niektóre z tych rzeczy są taaaaakie piękne i taaaak nie w moim stylu, że zaczynam marzyć o pracy w teatrze lub na planie zdjęciowym filmu kostiumowego ^^

Nagłówek z pinterest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz