strony

czwartek, grudnia 13, 2012

MAJOWIE KONTRA TRENDY



Wszystko na ziemi i niebie przypomina mi o jednym. Reklama Media Marktu. Fejs, którego użytkownicy wczoraj po raz pierwszy widzieli kalendarz i postanowili podzielić się spostrzeżeniem, że był 12.12.12. Imprezy oblewające datę 21.12.12. Pomysł wyłączenia prądu w krytycznej godzinie przez czołowych dostawców elektryczności. Ktoś mówi o kometach. A ktoś inny o kotach w goglach przemierzających przestrzeń na skrzydłach latawców.


No dobra, to ostatnie zmyśliłam.
Co nie zmienia faktu, że Majowie to, Majowie tamto. Damn, jesteśmy aż tak podatni? Auć.

Gdzie są granice naszej uległości wpływom? Gdy ktoś wrzuci na 9gaga albo kwejka śmiesznego kota, kot urasta do rangi celebryty. Internety rozmawiają ze sobą frazami 'Idę... albo nie idę!' i oglądają mięsnego jeża. A Majowie przepowiedzieli upadek ludzkości i wszyscy się jarają.

Nie mam pewności, czy trik polega na tym, że ktoś wpadł na pomysł kreatywnego wykorzystania 'końca świata' i robi pod ten szyld akcje promocyjne, ze (słusznym z resztą) założeniem, że zwrócą uwagę odbiorców. Czy też my sami głupio i nieświadomie sprawiliśmy, że temat w świadomości społecznej urósł do pewnej rangi i został sprytnie wykorzystany w co wymyślniejszych działaniach marketingowych. Fakt, że wszyscy na to poszli, pozostaje nie do zbicia. Co mogę na to poradzić? Tak, właśnie nic.
Smuci mnie to.
Mocno.

Ale do czego piję. Na blogu mediafeed.pl natknęłam się na animację wypuszczoną przez firmę JWTIntelligence prognozującą 10 trendów na rok 2013. O ile nie będzie końca świata.




Wygląda na to, że będziemy mieli coraz fajniej, coraz prościej... 

Jasne, jeśli przewidują, że stres będzie uznany za poważne schorzenie, któremu trzeba zapobiegać, to jestem na tak, bo pierwsze co przychodzi mi do głowy, gdy ktoś rzuca hasło 'gimnazjum', to fakt, że ze stresu płakałam wieczorem przed każdą matematyką. Ale jeśli chodzi o przedmioty myślące za nas, telefony będące naszą tożsamością... Seriously? Zdecydowanie zamiast inteligentnych skarpetek, pod choinkę wolałabym dostać pachnące pierniki.

Czy naprawdę tylko ja sądzę, że nie ma się z czego cieszyć? Czarny scenariusz przyszłości rysuje mi się przed oczami. Powtórzy się historia Majów: ktoś wywęszy coś, co się sprzeda (czyli albo kolejne udogodnienie, które sprawi, że już w ogóle nie będziemy musieli wychodzić z domu a przynajmniej będziemy mogli zostawiać w nim głowę. Razem z mózgiem. Albo kolejną sensację a coraz mniej potrzeba, żeby rozchichotać społeczeństwo) a my doszczętnie ogłupiali i ogłupieni będziemy się tylko do tego ślinić.
Jakby było do czego.

Czuję się archaiczna jakaś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz