strony

środa, listopada 14, 2012

CO MOŻNA ROBIĆ Z APARATEM


Zawsze sądziłam, że pędzlem się maluje a aparatem cyka fotki. A tu guzik, bo uświadomiono mnie, że można malować aparatem. I że przynosi to nie najgorsze efekty.



Wczoraj miałam okazję poznać tajniki tej diabelskiej praktyki. I na dodatek nie żadnym profeszynal aparatem z obiektywem na pół ramienia a zwykłym baby-kompaktem. A efekt jest do przełknięcia, zwłaszcza dla takiego laika jak ja, który ma okazję robić zdjęcia tylko wtedy, gdy wybiera się w podróż do innych nacji. A tu proszę. Poczułam się zaproszona, wierzyłam w to, że czegoś się nauczę (ale mój aparat ma na tyle nieskomplikowaną budowę, że już dawno obczaiłam wszystkie opcje odkrywając przy okazji istnienie przysłony i migawki i ich wzajemne oddziaływanie) ale zabawa była przednia. Zwłaszcza, że nasze zadanie polegało na tym, by eksperymentować z nocno-ulicznymi neonami i całkiem fun było być w tej dziwacznej grupie (obdarowywanej pełnymi zdumienia walczącego o lepsze z politowaniem spojrzeniami przechodniów) potrząsających i kręcących aparatami, gdzie wszyscy przecież wiedzą, że żeby zrobić zdjęcie trzeba go trzymać prosto, grzecznie i bez ruchu.

Właśnie tak bardzo brzydko się wczoraj zachowywałam.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz