Zdałam sobie ostatnio sprawę z tego, jakie to ja mam wielkie szczęście, że zrywam się o świcie w poniedziałkowy poranek nie dlatego, że muszę, bo mam obowiązkowy wykład, ale dlatego, że mam bardzo ciekawy wykład. I tak mnie on natchnął ostatnio... W średniowieczu nikt nie rysował aktów, bo żeby mieć modela trzeba było uzyskać pozwolenie papieskie. A pomimo tego zdarzali się szaleńcy/pasjonaci wykupujący ciała zmarłych, żeby na nich poćwiczyć.
Dziś mamy modelki na zajęciach, brat jest skłonny posiedzieć chwilę bez ruchy jak się go odpowiednio przekupi, jest posemaniacs... I oczywiście nie doceniamy (i nie korzystamy!) tego, bo zdobycie tego nie przysporzyło nam trudu. Ale wszechświat już wie, że Patrycja jest wdzięczna.
Wyzwaniem na ten tydzień były oczy i usta. Miałam ambicje, żeby wykorzystać jakieś tutoriale na deviantarcie, ale naturalnie jestem do tego zbyt niecierpliwa. Wolę próbować i milion razy ścierać, bo beznadziejnie, niż skrupulatnie przerysowywać tak, jak ktoś mi każe.
No i dorobiłam do tych oczu jakąś rozmydloną lalę. Co by nie były zawieszone w powietrzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz